Hej wszystkim :)
Chciałabym was poinformować, że oficjalnie zaczynamy Victora. Rozdział 1 już się pojawił więc zapraszam was wszystkich i proszę o komentarze kto z was jest nadal ze mną :)
Klik
czwartek, 5 lutego 2015
czwartek, 22 stycznia 2015
Epilog
Jestem młody, bogaty, sławny i mogę mieć każdą
laskę. Jestem piłkarzem najlepszego klubu na świecie o czym marzą miliony
ludzi. Mam świetnych przyjaciół i setki panienek które zrobią wszystko, żebym
zwrócił na nie uwagę. Przygody na jedną noc to moja codzienność. Nie dla mnie
banały o miłości. Kwiatki, czekoladki i stały związek. Jestem wolnym duchem i
żadna kobieta tego nie zmieni…
No….fakty
troszkę się zmieniły.
A więc poprawka. Oto ja. Neymar da Silva Santos
Junior. Piłkarz najwspanialszego klubu. Ojciec dwójki dzieci i mąż
najpiękniejszej kobiety na świecie. Jakim sposobem taki kobieciarz jak ja
znalazł tę jedyną? Otóż pewna niezwykle pyskata, drobna dziewczyna znalazła się
na mojej drodze. I to dosłownie drodze. Wyglądała niewinnie, na nieśmiałą
dziewczynę, ale to były tylko pozory. Tak, pozory mylą i sam się o tym
przekonałem. Ta drobna istota była uosobieniem wszystkich moich fantazji, doprowadzała
mnie do szału ale jednocześnie nie dawała mi spokoju. Zajmowała moje myśli dzień
i noc spędzając mi sen z powiek. Gdy pierwszy raz ją ujrzałem, miałem kompletny
mętlik w głowie. Była niezwykle pyskata, niedostępna, ale przyciągała mnie do
siebie niczym magnez. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Tego dnia
wiedziałem, że będzie moja, że będziemy razem. I proszę. Jesteśmy, kochamy się,
mamy dwójkę wspaniałych dzieci. Mam wszystko! I niczego więcej nie potrzebuję. Czuje
jej wspaniałe ciało przy sobie, słyszę śmiech dzieci i wiem ze to jest to.
Miłość.
_________________________________________________________________________________
Hej wszystkim :*
Cóż..takim sposobem dotarliśmy do końca. Jest mi trochę przykro, że to już koniec tej historii jednak ostatnio coraz mniej osób zaczęło się pojawiać wiec stwierdziłam, że nie ma sensu na siłę go ciągnąć. Moje pierwsze opowiadanie dobiega końca ale to dopiero początek od dziś rusza blog o Victorze Valdesie na którym rozdział powinien się pojawić w ciągu kilku dni. A wiec zapraszam was wszystkich :)
Chciałabym też podziękować wszystkim czytającym a najbardziej tym komentującym. Wasze opinie są dla mnie bezcenne i widząc każdą z nich mam zapał do pisania i wielki uśmiech na twarzy. Więc chciałabym poprosić każdego kto przeczyta ten epilog o komentarz. Chce wiedzieć ile was tu jest i czy jest sens zaczynać Victora. Szczególne podziękowania dla mojej Minizy. To dzięki niej jest ten blog i moim dwóm najwspanialszym Caroline i Ami Neymar za wielokrotną pomoc w pisaniu :)
Oraz wam wszystkim za to, że czytacie i jesteście.
Wielkie dzięki Kochani :*
P.S. Anonimowi podpisujcie się!:D
P.S. Anonimowi podpisujcie się!:D
wtorek, 6 stycznia 2015
Rozdział 12
Rozdział dedykuje mojej najwspanialszej Caroline. Bez niej nie byłoby tego rozdziału. Kocham cię mała i dziękuje ci za pomoc. Ciekawi mnie czy wyłapiecie fragmenty Karoliny :D
Stała przede mną przerażona Rita, ubrana
jedynie w dużą męską koszulkę..
Nie wiedziałem co się dzieje. W mojej głowie
krążyły miliony myśli. Moje serce szalało. Cudownie było widzieć ją.. jednak
kiedy widziałem łzy płynące po jej twarzy nie było tak kolorowo. Dlaczego do
cholery płakała? Wyciągnąłem do niej rękę jednak cofnęła się z lękiem. Co się
właśnie wydarzyło? Dlaczego kobieta która jest dla mnie wszystkim była w takim
stanie..
Spojrzałem w jej roztrzęsione oczy i delikatnie
chwyciłem jej drobną dłoń przyciągając do siebie. Poczułem jej drobne ciało w
moich ramionach i czule objąłem. Kochałem ją jak wariat. Nie mogłem pozwolić na
to żeby płakała. Zamknąłem oczy i przez moment było tak jak powinno być. Ale to
było złudzenie. Nic nie było tak jak powinno a ja nie wiedziałem co zrobić.
Oderwałem się na moment od płaczącej dziewczyny
i zamknąłem nadal otwarte drzwi. Nie puszczając jej dłoni podążyłem do salonu.
Rita usiadła na kanapie i nie mówiąc nic skuliła się obejmując ramionami
kolana. Chowała się przede mną. Jakby…bała się mnie. Okryłem ją kocem i
usiadłem obok. Czekałem. Nie odezwałem się nawet słowem, czekałem aż coś powie
jednak ona dalej milczała. Próbowałem rozgryźć to co się stało. Zraniłem ją jak
nikt inny. Zachowałem się jak ostatni chuj jednak ona była tu. Nie rozumiałem o
co chodzi. Jej koszulka.. nie należała do mnie. Zerwałem się z miejsca i
zacząłem krążyć po pokoju.
- Alexis…
W momencie kiedy do moich uszu dotarły jej
słowa, przeszedł mnie dreszcz. Dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści, a
narastający gniew rozsadzał mnie od środka. Zabije go. Przysięgam. Nie
zastanawiając się dłużej, zgarnąłem kluczyki od samochodu ze stolika i ruszyłem
w stronę drzwi. Tego mu nie daruje.
-Ney, proszę nie...- usłyszałem krzyk Rity, ale
zanim zdążyła skończyć zdanie, zatrzasnąłem za sobą drzwi. Wsiadłem do
samochodu i z impetem wycofałem z podjazdu. Ostatnie co zobaczyłem to sylwetka
mojej ukochanej, która pojawiła się w drzwiach, krzycząc coś, co nie przebijało
się przez szyby samochodu. Być może powinienem zostać z nią, na pewno mnie
teraz potrzebuje... jednak nie potrafię ot tak przyjąć tego, że Sanchez położył
na niej swoje łapy!
-Kurwa!- krzyknąłem uderzając dłońmi w
kierownicę tak, że mało nie straciłem panowania nad samochodem. Cóż... nad sobą
już dawno straciłem...
W dodatku to wszystko moja wina... Gdybym choć
raz użył mózgu i nie pieprzył tego co mi ślina na język przyniesie, ona teraz
nie wylewałaby łez przez tego skurwiela. Byłem głupi. Zniszczyłem coś co było
dla mnie wszystkim, jednak teraz nie chodziło o mnie. W tym momencie myślałem
tylko o tym, żeby zajebać temu skurwielowi. Był moim najlepszym przyjacielem.
Wiedział ile Rita dla mnie znaczy. Ile znaczy dla każdego z nas. Była jak
siostra każdego z zawodników. W przeciwieństwie ode mnie znali ją bardzo długo.
Natomiast ja…kiedy ją spotkałem stało się ze mną coś dziwnego. Od tamtej pory
nie myślałem o niczym innym jak o niej. Była piękna. Taka delikatna.. jednak
była silniejsza niż cały nasz skład. Jej cięty języczek sprawiał, że zawsze się
uśmiechałem. Jednak odkąd byliśmy razem ona także się zmieniła. Była
spokojniejsza i delikatniejsza a co najważniejsze nie nazywała mnie już idiotą
tak jak w dniu naszego spotkania. Nie wiem jakim cudem to się stało. Ta kobieta
wywróciła moje życie o 180 stopni. Z lubiącego panienki na jedną noc cwaniaka
stałem się…no właśnie. Jaki się stałem? Moje obecne życie było zupełnie inne
jak jeszcze kilka miesięcy temu. I wydaje mi się, że zmieniłem się pozytywnie.
Nie brakowało mi tamtych czasów. Kiedy Rita była przy mnie nagle wszystko było
idealnie. Nie ważne co się właśnie działo. Bez znaczenia na to jak okropny był
dzień i co się wydarzyło przy niej nagle było wszystko na swoim miejscu.
Nim się spostrzegłem byłem już pod domem
Chilijczyka. Wysiadłem z samochodu głośno trzaskając drzwiami i podążyłem w
stronę wejścia. Drzwi były otwarte na oścież. Kiedy wszedłem do środka
zobaczyłem porozrzucane przedmioty. Gdzieniegdzie leżały opiłki szkła i resztki
alkoholu w butelkach. Co tu się do cholery działo? Wnętrze domu wyglądało jakby
przeszło w nim tornado. Gdzie u diabła był Alexis?
Przeszukałem cały dół ale nie znalazłem nawet
śladu piłkarza. Wchodząc schodami myślałem o całym tym wieczorze. Ten dzień to
jedno wielkie gówno. Najpierw ja…teraz Alexis. Tylko dlaczego to wszystko
musiało dotyczyć Rity? Ona nie była niczemu winna. To jedynie nasza głupota.
Moja jebana głupota. Alexis był dla mnie w tym momencie niczym. Nie mogłem
zrozumieć tego jak mógł zrobić coś takiego. Znał Ritę od lat, była dla niego
jak siostra.. a może jednak to nie była prawda? Może była dla niego czymś
więcej.. Wiec dlaczego w takim razie zrobił coś takiego? Myślał, że na siłę
przekona do siebie Ritę? Cholera jak myślałem o tym co mogło się wydarzyć to
wszystko się we mnie gotowało. Mój najlepszy kumpel chciał położyć swoje łapska
na mojej dziewczynie bez jej zgody! Kurwa Alexis Sanchez był dla mnie zerem.
Otworzyłem z impetem drzwi prowadzące do
sypialni napastnika i dostrzegłem jego sylwetkę bezwładnie leżącą na łóżku.
Przez chwilę już myślałem, że coś mu się stało jednak poruszył się z głośnym
jękiem jakby coś go bolało. Oj dopiero cię zaboli..
Podszedłem do łóżka i chwyciłem go za ramiona. Był
tak pijany, że z ledwością otworzył oczy. Nie patrząc na nic podniosłem go i
zadałem cios. Nawet nie próbował się uchylić. Z jego nosa i ust ciekła krew
brudząc odkrytą pierś i cieknąc na podłogę. Patrzyłem na niego z pogardą ale
też żalem. Był dla mnie jak brat a dziś.. Chciałbym powiedzieć, że był dla mnie
niczym ale tak nie było. Nadal był jak brat jednak nie wiedziałem jak mam się
zachować. Mój instynkt kazał mi pobić go tak żeby nie mógł się ruszać jednak
moje serce i rozum mówiło mi, że Rita by mi tego nie wybaczyła. Ale mimo tego
wszystkiego co się wydarzyło nie chciałem tego. Jedyne czego teraz pragnąłem to
tulić kobietę mojego życia. Jednak nie mogłem tego tak zostawić. Alexis miał problemy.
Nie wiedziałem czy chodziło o alkohol czy o to, że czuł coś więcej do Rity ale
tak nie mogło być dalej.. Nie mogłem pozwolić na to żeby to się powtórzyło.
- Przepraszam nie chciałem…- usłyszałem
płaczliwy bełkot przyjaciela.
- Jak
mogłeś tak wszystko spierdolić?!- Bałem się, że jeśli zostanę tam dłużej to
zrobię coś czego będę żałował przez resztę życia. Odepchnąłem go od siebie i
wyszedłem z trzaskiem zamykając drzwi nie mówiąc już nic. Wsiadłem do mojego
samochodu i nie oglądając się na nic popędziłem do mojego domu.
______________________________________Rita_________________________________________
Odchodziłam od zmysłów. Neymar wybiegł z domu
wściekły i bałam się co może zrobić Sanchezowi. Nie wiem co skłoniło mnie do
tego, żeby przyjść akurat do niego ale.. tylko u niego czułam się tak
bezpiecznie. Mimo tego co dziś powiedział tylko w jego ramionach czułam się
bezgranicznie kochana i wiedziałam, że nie mógłby mnie skrzywdzić. Wiedziałam
też, że dzisiejsze zachowanie Alexisa to nie była jego wina. Nie starałam się
go usprawiedliwiać bo to co dziś chciał zrobić nie miało żadnego
usprawiedliwienia ale.. On był moim najlepszym przyjacielem od wielu lat. Nigdy
niczego nie próbował przy mnie oprócz naszych pocałunków na przywitanie które
były dla mnie normalnością. Dla mnie to zawsze była zabawa. Alexis był typem
bad boya i nigdy się niczym nie przejmował więc to było dla nas zwykłe
powitanie. Jednak może tylko dla mnie było normalne? Nie wiedziałam już co mam
myśleć.
W czasie kiedy byłam sama wzięłam prysznic i
przebrałam się w koszulkę Neya. Nie mogłam się tego odzwyczaić. Uwielbiałam
jego zapach i w jego ubraniach czułam się spokojna. Tak jakby był tutaj ze mną.
Zrobiłam sobie herbatę i poszłam do sypialni. Do naszej sypialni jak do tej
pory chociaż nie widziałam co sądzić o tym po dzisiejszym wieczorze i słowach
Neymara. Wybaczyłam mu to. Chciałam jednak zobaczyć najpierw co on zrobi. Jak
się zachowa. Leżałam na ogromnym łóżku kiedy usłyszałam trzask drzwi i
pośpieszne kroki na schodach.
- Dzięki Bogu nic ci nie jest…- usłyszałam
zdyszany głos Brazylijczyka i uśmiechnęłam się pod nosem. Uwielbiałam to jak
się o mnie martwił. Jednak mimo całej miłości, jaką nadal do niego czułam, nie
mogłam zapomnieć o słowach które padły z jego ust. O słowach które złamały moje
serce na pół. Na samo wspomnienie tamtej sytuacji, poczułam jak łzy napływają
mi do oczu, ale nie chciałam płakać. Zebrałam się w sobie i zacisnęłam żeby,
aby powtrzymać słoną ciecz przed wypłynięciem.
-Byłeś u Alexisa?- zapytałam, patrząc prosto na
jego twarz. Neymar nic nie mówił, ale widziałam jak jego dłonie zaciskają się w
pięści, co było dla mnie twierdzącą odpowiedzią. Nagle poczułam strach, ale nie
o Sancheza. Znaczy martwiłam się w jakim stanie teraz się znajduje, ale tylko
dlatego, ze nie chciałam, aby mój ukochany miał problemy. Poderwałam się na
nogi i stanęłam przed piłkarzem.
-Pobiłeś go?!- znowu cisza- Boże! Czy ty
oszalałeś?!- nie mogłam dłużej wytrzymać. Wiem, ze szalała w nim złość, ale na
litość boską, niech pomyśli chociaż raz o konsekwencjach.
-Ja oszalałem?!- z jego ust wydostał się
prawdziwy krzyk. Mimowolnie zrobiłam krok do tyłu, a Ney zaczął krążyć po
pokoju- Ja?! To ty oszalałaś! Ten skurwiel położył na tobie swoje łapska,
chociaż zgaduje, że wyraźnie tego nie chciałaś, a ty martwisz się tym, że go
pobiłem?! On, do cholery jasnej, cię skrzywdził, a tego nikomu nie daruje!- na
sam koniec, z całej siły, uderzył pięścią w ścianę.
Stałam oniemiała, wpatrując się w Neymara
stojącego tyłem do mnie. Jego barki unosiły się w górę i w dół w bardzo szybkim
tempie. Zanim się zorientowałam, z moich ust wypłynęły słowa, których nie
chciałam powiedzieć, a które niestety były prawdziwe.
-Ty też mnie skrzywdziłeś. O wiele bardziej niż
on- dopiero po chwili dotarł do mnie mój własny szept. Zakryłam usta dłonią, źle
było już za późno. Widziałam jak ciało Brazylijczyka zamiera, a oddech staje
się płytszy, ponieważ jego barki ledwo się ruszały. Ney odwrócił się do mnie z
opuszczoną głową, a kiedy podniósł wzrok, od razu pożałowałam swoich słów.
Oddałabym wszystko, aby nie musieć drugi raz oglądać takiego bólu wymalowanego
na jego twarzy i przepełniającego jego oczy. Chciałam go przytulić, powiedzieć,
że wszystko mu wybaczam i że go kocham, ale musiałam wiedzieć, dlaczego on
wtedy to powiedział.
-Rita jaa...- pierwsze słowa brzmiały niczym
jęk. Widziałam jaką trudność sprawia mu ta sytuacja, ale musieliśmy to
wyjaśnić. Ney opuścił głowę na dół i z rezygnacją pokręcił nią na boki, zanim
znów spojrzał w moje oczy- Ja nie wiem czemu to powiedziałem. Nie było nawet
sekundy, kiedy tak o tobie myślałem, ale... chciałem zrobić na złość twojemu
bratu. Nie zwróciłem tylko uwagi na to, że krzywdzę ciebie...- zrobił kilka
kroków w moją stronę, tak, że teraz byliśmy bardzo blisko siebie. Poczułam
zapach jego perfum, od których zakręciło mi się w głowie. Tak bardzo za tym
tęskniłam... Zanim się zorientowałam, chłopak upadł przede mną na kolana.
-Ney...- chciałam mu powiedzieć, żeby wstał,
ale nie pozwolił mi dokończyć zdania. Chwycił moją dłoń i przyłożył sobie do
serca.
-To, bije tylko i wyłącznie dla ciebie. Kiedy
odeszłaś, czułem jakbyś zabrała je ze sobą, jakby ktoś odebrał mi chęć życia.
Nic mnie nie cieszyło, nawet mecze, a treningi były dla mnie karą. W niczym nie
widziałem sensu, bo... to ty nim jesteś. Ty jesteś sensem mojego życia i kocham
cię najbardziej na świecie. Te słowa... to było chyba najpiękniejsze co w życiu
usłyszałam. Teraz nie próbowałam już powstrzymywać swoich łez, bo były to łzy
szczęścia. Może i popełnił ogromny błąd, ale wiem, że to co powiedział teraz
było szczere. Nie zastanawiając się dłużej, upadłam na kolana i zarzuciłam mu
ręce na szyję. Przytuliłam go najmocniej jak potrafiłam, a po chwili poczułam
jak jego głowa spoczywa w zagłębieniu na mojej szyi. Odsunęłam się od niego nieznacznie
i objęłam dłońmi jego twarz.
-Gdybym cię nienawidziła, moje życie byłoby o
wiele prostsze. Problem w tym, że cię kocham i nie sądzę, żeby kiedykolwiek
miało się to zmienić, chociaż czasami jesteś beznadziejnym idiotą- usłyszałam
parsknięcie, które wydobyło się z jego ust, więc sama również się zaśmiałam.
Nie mogąc już czekać dłużej, przyłożyłam swoje usta do jego, aby ponownie
poczuć ten cudowny smak, za którym tak bardzo tęskniłam. To uczucie było
obezwładniające. Tak bardzo tęskniłam za jego czułym dotykiem. Moje serce biło
jak szalone. Nie odrywając od siebie naszych ust wsunęłam rękę pod jego
koszulkę. Poczułam jak jego ciało napina się, nie zwracałam na to uwagi.
Pragnęłam mojego faceta. Chciałam zapomnieć o wszystkim. Być tylko jego. Złapałam
w dłonie rogi jego koszulki i ściągnęłam ją bez wahania.
- Rita…jesteś tego pewna?- usłyszałam jego
czuły szept. Uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego cudowne, niemal czarne oczy i
odpowiedziałam pewnym głosem.
- Jak nigdy niczego.
Poczułam jak jego silne ramiona oplatają moją
talie i nim zorientowałam się co się dzieje już leżałam na wielkim łóżku
Brazylijczyka a jego właściciel był tuż nade mną. Chciałam go poczuć. Marzyłam
o tym, aby znalazł się we mnie. Poczuć to cudowne uczucie wypełnienia. To było coś
wyjątkowego. Tu nie chodziło tylko o zbliżenie fizyczne czy zaspokojenie
potrzeb... Za każdym razem kiedy się kochaliśmy przesyłaliśmy sobie wszystkie
uczucia których nie jesteśmy w stanie nazwać. To było cos wyjątkowego. Teraz
znów chciałam tego doświadczyć. Chciałam aby zdjął ze mnie dotyk Sancheza.
Tylko jeden człowiek na świecie ma do mnie jakiekolwiek prawo i jest nim Neymar.
Mężczyzna mojego życia. Poczułam jego delikaty dotyk na moim brzuchu. Był
niemal niewyczuwalny. Czuły i delikatny. Powoli pozbywaliśmy się swoich ubrań.
Nie śpiesząc się pieściliśmy swoje ciała zmywając z siebie wszystkie zło jakie
wyrządziliśmy sobie nawzajem. Pod jego dotykiem traciłam panowanie nad moim
ciałem. Stawałam się wiotka i bezbronna. Niezdolna do jakiegokolwiek ruchu.
Jego pocałunki zmywały cały ból dzisiejszego dnia. Były jak lek na całe zło i
balsam który koił wszystkie rany. Nasze splecione w namiętnym uścisku ciała
ocierały się o siebie. Oddechy mieszały się. Spojrzałam w jego cudowne oczy i
zobaczyłam w nich to czego najbardziej pragnęłam. Miłość. Czystą miłość. W tym
momencie wiedziałam, byłam całkowicie pewna, że dobrze zrobiłam wybaczając mu.
Uwielbiałam jak patrzył na mnie z taką czcią. Jakbym była dla niego największym
skarbem i trochę tak tez się przy nim czułam. Sprawiał że stawałam się
wyjątkowa i za to go kochałam. Czułam w sobie jego delikatne ruchy, powoli
doprowadzające mnie na szczyt. Jego usta cały czas spoczywały na moich, składając
na nich delikatne pocałunki. Powoli i czule poprowadził nas ku spełnieniu.
Leżałam wtulona w ciepłą klatę Neya. Byłam w
niebie. Leżałam w objęciach mężczyzny którego kochałam bardziej niż cokolwiek
na świecie. Słyszałam jego cichy spokojny oddech i miarowe bicie serca. Czułam,
że to właśnie tu jest moje miejsce. Nie potrzebowałam do szczęścia nic więcej,
miałam wszystko czego potrzebowałam. Miłość.
- Na zawsze?- wyszeptałam z nadzieją.
- Na zawsze.
_________________________________________________________________________________
Hej wszystkim :*
Chciałabym was bardzo przeprosić za to jak długo musieliście czekać na nowy rozdział. Ale miałam ostatnio dużo problemów ze zdrowiem i szkołą i zupełny brak weny.
Ten rozdział jest ostatnim tego opowiadania. Wkrótce pojawi się epilog i pożegnamy się z Neyem i Ritą i przywitamy się z Victorem :)
Podziękowania zostawiam na epilog i wszystkie ckliwe teksty :D
Dziękuję wam, że czekaliście i za wszystkie komentarze. Jesteście najlepsi!
Do napisania :*
P.S. Chce prosić was wszystkich o to abyście zajrzeli na bloga mojej przyjaciółki i o opinie :) Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
http://dame-amor-como-nunca-antes.blogspot.com
P.S. Chce prosić was wszystkich o to abyście zajrzeli na bloga mojej przyjaciółki i o opinie :) Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
http://dame-amor-como-nunca-antes.blogspot.com
poniedziałek, 3 listopada 2014
Informacja
Witam. Zauważyłam ostatnio pewną dziwną prawidłowość, dlatego byłabym wdzięczna, gdybyście pomogli mi ją zrozumieć.
Otóż, jak wiecie, już dosyć dawno zrobiłam ankietę, w której, na chwilę obecną, 96 osób wzięło udział, klikając, że czyta moje opowiadanie. Kiedy pisałam informację o tym, że rozdział pojawi sie z opóźnieniem, blisko 20 osób napisało, że czeka z niecierpliwością, a w jednym komentarzu pojawił się nawet zarzut, że jeżeli mam dodawać części tak długo, to żebym lepiej od razu napisała epilog. 4 dni temu dodałam podobno "wyczekany" przez Was rozdział. Wczoraj blogger odnotował 245 wejść na bloga, a ogółem jest 96 wyświetleń nowego rozdziału.
Moje pytanie brzmi: dlaczego pod nim są tylko 4 komentarze?
Wiem, że nie każdy ma czasu na tyle, aby wypisywać długie i szczegółowe opinie, bo też mam obowiązki i wiem z czym to się wiąże. Myślę jednak, że napisanie jednego słowa (uznania bądź konstruktywnej krytyki), to nie jest coś nie do wykonania. Pisanie rozdziałów, wbrew pozorom, nie jest łatwe,a ja staram się to robić jak najlepiej, więc zajmuje mi to dużo czasu. Widząc 4 komentarze po 4 dniach od dodania rozdziału, odnoszę wrażenie, że po prostu nie podoba Wam się on. Chyba jednak powinnam pomyśleć nad epilogiem...
Otóż, jak wiecie, już dosyć dawno zrobiłam ankietę, w której, na chwilę obecną, 96 osób wzięło udział, klikając, że czyta moje opowiadanie. Kiedy pisałam informację o tym, że rozdział pojawi sie z opóźnieniem, blisko 20 osób napisało, że czeka z niecierpliwością, a w jednym komentarzu pojawił się nawet zarzut, że jeżeli mam dodawać części tak długo, to żebym lepiej od razu napisała epilog. 4 dni temu dodałam podobno "wyczekany" przez Was rozdział. Wczoraj blogger odnotował 245 wejść na bloga, a ogółem jest 96 wyświetleń nowego rozdziału.
Moje pytanie brzmi: dlaczego pod nim są tylko 4 komentarze?
Wiem, że nie każdy ma czasu na tyle, aby wypisywać długie i szczegółowe opinie, bo też mam obowiązki i wiem z czym to się wiąże. Myślę jednak, że napisanie jednego słowa (uznania bądź konstruktywnej krytyki), to nie jest coś nie do wykonania. Pisanie rozdziałów, wbrew pozorom, nie jest łatwe,a ja staram się to robić jak najlepiej, więc zajmuje mi to dużo czasu. Widząc 4 komentarze po 4 dniach od dodania rozdziału, odnoszę wrażenie, że po prostu nie podoba Wam się on. Chyba jednak powinnam pomyśleć nad epilogiem...
piątek, 31 października 2014
Rozdział 11
Biegłam przed siebie, nie zwracając na nic uwagi. Przez łzy
zalewające moje policzku praktycznie nic nie widziałam. Potykałam się o własne
nogi. Kilkakrotnie prawie wpadłam pod samochód, jednak nie obchodziło mnie to.
Chciałam znaleźć się jak najdalej od mojego ukochanego, który nazwał mnie
dziwką.
Zaczęło brakować mi sił. Usiadłam pod drzewem, które poraniło moje
odkryte plecy. Schowałam twarz w dłoniach, nie hamując już łez. Płynęły po
moich policzkach niczym strumień. Cała drżałam. Było mi zimno. Nie wiedziałam
gdzie jestem. A najgorsze było to, że miałam złamane serce. Czułam się
okropnie. Zostałam poniżona przez osobę, którą darzyłam najsilniejszym uczuciem
na świecie. Kiedy wyobraziłam sobie twarz mojego ukochanego, nie czułam już tej
radości w sercu, nie chciałam go przytulić, nie chciałam pocałować. Jedyne co
czułam do niego w tamtej chwili to nienawiść. Może mój brat miał rację. Może
Neymar chciał mnie tylko wykorzystać. Przespać się ze mną i zostawić jak dziwkę.
Dlaczego do cholery musiałam tak bardzo go kochać? Dlaczego musiał siedzieć w
moim sercu? Najgorsze było to, że nie chciałam, żeby odszedł. Mimo wszystko
chciałam, by został.
Poczułam czyjąś obecność. Niechętnie uniosłam głowę do
góry. Naprzeciwko mnie kucał Alexis. Jego oczy były smutne, zaciskał swoje usta
w wąską linię. Ogarnęłam włosy z twarzy i próbowałam się pozbierać ale nie
mogłam opanować płynących łez. Chilijczyk patrzył na mnie ze współczuciem. Nie
oczekiwałam tego od niego, jednak w tamtej chwili potrzebowałam wsparcia.
- Nie patrz się tak na mnie.. - załkałam.
- Słoneczko, nie płacz.
W następnej chwili już tonęłam w jego potężnych ramionach.
Jego uścisk był mocny i czuły. Była w nim taka delikatność jakbym była że
szkła. Wtuliłam się w jego rozgrzane ciało. Moczyłam łzami jego koszulkę,
jednak on zupełnie się tym nie przejmował. Gładził dłonią moje włosy i co
chwilę całował mnie w czubek głowy.
- Jestem dziwką - wyszeptałam, sama nie wierząc w to, co
mówię.
- Nie jesteś pieprzoną dziwką Rita! On jest jebanym fiutem!
- całe jego ciało trzęsło się z gniewu. Jego serce waliło jak szalone. Miałam
wrażenie że zaraz wyskoczy z jego piersi. Byłam zdziwiona jego zachowaniem.
Alexis był dosłownie wściekły. Patrzyłam na niego zaskoczona, a wyraz jego
twarzy od razu złagodniał. Uśmiechnął się do mnie blado i starł łzy z moich
policzków.
- Nienawidzę go.. Ale jednocześnie tak bardzo go kocham.
- Już cichutko. On na ciebie nie zasługuje - wyszeptał,
patrząc prosto w moje oczy. Poczułam się dziwnie. - Jesteś wspaniałą kobietą,
Rita. Najwspanialszą na świecie.
- Ja.. Dziękuję..- dosłownie mnie zamurowało. Alexis nigdy
taki nie był. Zawsze był bad boyem który myślał że może mieć każda laskę na
świecie na kiwnięcie palca. Owszem odkąd pamiętam robił mi sugestie i całował
mnie ale to było czysto żartobliwie. A teraz nie poznawałam go.
- Chodź, idziemy do mnie. Nie zostawię cię teraz samej -
wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę, by pomóc mi wstać. Zawahałam się przez
chwilę, jednak zaraz potem złapałam jego dłoń.
Szliśmy różnymi uliczkami i
ścieżkami. Sanchez ani na moment nie puszczał mojej dłoni. Czułam się dziwnie
idąc za rękę z nim. Był moim przyjacielem a teraz zachowywał się jak nadopiekuńczy
chłopak. Wariował kiedy działa mi się najmniejsza krzywda. Ale kochałam go za to. Za to ze nigdy by nie pozwolił żeby coś mi
się stało.
Stojąc pod drzwiami wielkiego domu piłkarza czułam się nie
swojo. Chciałam uciec. Wrócić do domu i zamknąć się w swojej sypialni ale
wiedziałam że to nie jest dobry pomysł. Nie chciałam być teraz sama a Cesca nie
było w domu. Wchodząc przez ogromne drzwi moim oczom ukazał się wielki bałagan.
Jak na Alexisa przystało wszędzie było pełno porozrzucanych przedmiotów. Jego
rzeczy przewracały się po podłodze i meblach. Ubrania wisiały na kanapie i
fotelach a pojedyncze pary butów przewracały się po podłodze. Sanchez nogą
odgarnął rzeczy ze swojej drogi klnąc pod nosem na bałagan i podążył w stronę
barku. Nie zważając na nic nalał sobie swojej ulubionej whisky i wypił wszystko
jednym ruchem, czym prędzej nalewając kolejną kolejkę. Stwierdziłam, że nie
będę mu przeszkadzać i od razu skierowałam się schodami na górę.
Leżałam na ogromnym łóżku w jednej z gościnnych sypialni
Chilijczyka. Wtulona w cieplutką białą pościel myślałam o wszystkim. Począwszy
od mojego przyjazdu do Barcelony. Potem był wypadek z Neymarem… noc kiedy się
poznaliśmy i to jak od tamtej pory zmieniło się moje życie i ja sama. Kiedyś
pyskata i nieustraszona młodsza siostrzyczka Cesca a teraz? Właściwie to nie
wiem kim się stałam. Kiedyś nie obchodziła mnie niczyja opinia. Ludzie mogli
mówić na mój temat co tylko zechcieli a ja pokazałam im środkowy palec i tyle.
Jednak teraz było inaczej. Ney nie był jakimś tam zwykłym chłopakiem. Kochałam
go i był dla mnie wszystkim a po jego słowach mój świat się zawalił. Moje serce
pękło w momencie kiedy wypowiedział jedno słowo. Dziwka. To słowo ciągle
brzmiało w mojej głowie i nie chciało mnie opuścić. Starałam się o tym nie
myśleć jednak nie dało się. Wspomnienia powracały ze zdwojoną siłą raniąc
jeszcze bardziej moje serce albo to co z niego zostało. Chciałabym zasnąć i
przespać to wszystko. Nie myśleć o tym nigdy więcej. Nie mogłam znieść już
myśli tłoczących się w mojej głowie. Przed oczami przeskakiwały mi kolejne
wspomnienia. Jak klatki w filmie. Kolejno coraz bardziej mnie osłabiając.
Zamknęłam oczy. Odetchnęłam głęboko a po moim policzku spłynęła pojedyncza
ciężka łza. Zacisnęłam powieki i jednym ruchem pozbyłam się niechcianej słonej
cieczy. Przykryłam się po szyje kołdrą i wtuliłam w ciepły materiał zamykając
oczy.
Ze snu wyrwało mnie gwałtowne szarpnięcie. Zupełnie
oszołomiona poczułam, że przygniata mnie wielki ciężar a nikczemne usta tuż
przy moim uchu wyrzucają z siebie sprośne, brudne słowa. W nagłym napadzie
paniki straciłam oddech. Krzyczałam jednak duża męska dłoń nadal kneblowała
moje usta niemal wgniatając mnie w poduszkę. Im bardziej walczyłam tym czułam
coraz większe podniecenie napastnika.
-Przekonasz się zaraz
jak to jest być naprawdę wypieprzoną.- Zamarłam. Znałam ten głos… Należał do
mojego najlepszego przyjaciela.
Nie śniłam. A mimo to tkwiłam w koszmarze. Mrugając
szaleńczo starałam się przeniknąć wzrokiem ciemność. W uszach szumiała mi krew,
przestałam słyszeć. Erekcja Alexisa wbijała się w zwarcie moich ud. Spanikowana
szarpnęłam się do góry z całej siły. Na chwilę jego ręka ześlizgnęła się z
moich ust.
Wciągając łapczywie powietrze do płuc, wrzasnęłam z całej
siły. Przygniótł mnie piersią, warcząc gniewnie:
- Nie ruszaj się dziwko!- Nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
Moje ciało blokował piłkarz. Byłam przerażona szamotałam się próbując zyskać
choć trochę miejsca. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Alexis nie
ruszając się ze mnie sięgnął po moją komórkę.
- „Rita nie wracam dziś na noc. Mam nadzieję, że dasz sobie
sama radę. Kocham cię. Cesc” mm widzisz kochanie mamy całą noc dla sobie…- Czułam
odór alkoholu. W gardle pojawiła się ogromna gula. Płacz wzbierał się we mnie a
bezsilność mnie wykańczała. Sanchez sięgnął na szafkę nocną aby odłożyć telefon
a ja wykorzystałam ten moment jego nieuwagi.
Oddałam dwa mocne uderzenia
kolanem w jego brzuch zrzucając go z siebie. Czym prędzej zrywając się z łóżka
i nie zważając na nic biegłam w stronę drzwi. Słyszałam za sobą kroki
Chilijczyka ale nie zważałam na nic. Marzyłam jedynie o tym aby się stamtąd
wydostać. Szarpnęłam za klamkę drzwi jednak ona nie ustąpiła. Cholera!
Pobiegłam do balkonowych drzwi i już sekundę później byłam na ulicy.
Biegłam nie
zatrzymując się ani na moment. Nie oglądałam się za siebie. Jedynie biegłam.
Łzy ciekły po mojej twarzy zamazując mi obraz przed oczami ale nie patrzyłam na
to. Liczyło się dla mnie tylko to żeby być jak najdalej tego domu. Jak najdalej
niego.
______________________________________NEYMAR________________________________________
Siedziałem w salonie bezmyślnie gapiąc się w telewizor.
Czułem się jak zwykły skurwiel. Zraniłem kobietę na której zależy mi
najbardziej na świecie. Kochałem ją a mimo to zrobiłem coś takiego. Nie miałem
pojęcia co zrobić. Czy zostawić ją w spokoju? Po tym co powiedziałem nie będzie
chciała mnie znać.. jednak serce i rozum mówiło, że nie wytrzymałbym tego.
Chwyciłem moją skórzaną kurtkę wraz z kluczykami od samochodu i pognałem do
drzwi otwierając je z impetem. Wtedy moje serce zamarło. Poczułem ucisk.
Stała przede mną przerażona Rita, ubrana jedynie w dużą
męską koszulkę…
_____________________________________________________________________________________
Hej moi kochani :*
Pewnie myśleliście, że was opuściłam jednak nic z tych
rzeczy. Po prostu ostatnio dużo dzieje się w moim życiu i jakoś tak wyszło. Do
tego dochodzi jeszcze szkoła, nauka i totalny brak czasu no i mój najlepszy
przyjaciel zwany leniem :D
A więc dziś oddaje wam nowy rozdział. Co prawda nie jestem
do niego przekonana ale co ma być to będzie. Wszystkie skargi i zażalenia
kierować proszę do Minizy bo to dzięki niej mamy Alexisa Huja i rozdział był
pisany z jej pomocą :D Więc to dla ciebie mała :*
Bardzo wam dziękuję za wsparcie i za to, że czekacie na mnie
i wpieracie mnie zawsze. Macie może jakieś pomysły dotyczące następnego
rozdziału? Zgłaszajcie mi je na gg :)
Więc dziękuje wam i kocham was wszystkich :*
Do napisania!
poniedziałek, 6 października 2014
Informacja
Hej wszystkim :*
Pewnie myślicie, że was opuściłam ale wcale tak nie jest. Niestety ostatnio długo nie pojawia się rozdział ale wynika to z mojego zakazu na komputer :( mam już napisane część rozdziału więc jak tylko wejde na komputer to postaram się dodać nowość :)
Ściskam mocno i mam nadzieje że zostaniecie ze mną :*
środa, 13 sierpnia 2014
Rozdział 10
Rozdział dedykuję moim dwóm najwspanialszym
dziewczynom. To im należą się podziękowania. To dzięki nim jest ten rozdział i
wszystkie poprzednie. Miniza i Barca Girl. Za to jak mnie gonicie do pisania i
dajecie pomysły. Za to, że zawsze jesteście i macie do mnie cierpliwość. Kocham
was dziewczyny! :*
Obudziły mnie promienie słoneczne padające na
moją twarz przez niedosunięte rolety. Otaczał mnie błogi spokój. Szczęście
przepełniało każdą komórkę mojego ciała. Czułam na sobie ramię Neya i jego
gorące ciało tuż przy moim. Nawet przez moment nie wypuścił mnie z ramion jakby
obawiając się, że odejdę. Jego zachowanie sprawiało, że kochałam go jeszcze
bardziej. Ta noc była niesamowita. Nie było końca pieszczot. Dotyku.
Pocałunków. Nie mogliśmy się sobą nasycić. Ciągle pragnęliśmy więcej.
Zasnęliśmy dopiero kiedy zaczynało świtać. Leżałam na torsie Neymara i palcem
wskazującym wodziłam po tatuażu na jego piersi. Jego silne ramię obejmowało
mnie a jego mięśnie delikatnie drgały pod moim dotykiem. Poczułam spokojny ruch
i ciche mruknięcie. Podniosłam głowę do góry i dostrzegłam czarne oczy
Brazylijczyka i jego firmowy uśmiech. W jednej chwili znalazł się nade mną.
Zagryzłam wargę i wpatrywałam się wyczekująco w piłkarza. Ten pochylił się nade
mną i złożył na moich ustach czuły pocałunek. Uśmiechnęłam się i zarzuciłam
ręce na szyję ukochanego.
- Dzień dobry..- wymruczałam prosto w jego
usta.
- Mm…Bardzo dobry..- mruknął składając
pocałunek na moim nosie i uśmiechnął się szeroko.- Jak się spało?- zapytał.
- W twoich ramionach? Wspaniale…- poczułam jak
ręka chłopaka wędruje w górę mojego uda i mój uśmiech się poszerzył.
Dostrzegłam, że jego oczy stały się jeszcze bardziej czarne niż zawsze.
Przyciągnęłam go bliżej siebie i pocałowałam namiętnie. Smakowałam go i
poznawałam na nowo. Przygryzałam dolną wargę i koiłam muśnięciem języka. Pragnęłam
go z taką samą mocą jak kilka godzin temu. Jego dłonie wędrowały po moim
płaskim brzuchu i biodrach. Całował mnie zapamiętale jakby od naszego pocałunku
zależało jego istnienie. Po chwili oderwałam się od niego widząc jak próbuje
złapać oddech. Uśmiechnęłam się szeroko, wstałam z łóżka nie przejmując się
tym, że nie mam na sobie ubrania i podążyłam do łazienki lekko kołysząc
biodrami. Zamykając drzwi od łazienki usłyszałam tylko ciche słowa- Ta kobieta
mnie kiedyś zabije…
Dzień zapowiadał się wspaniale. Pogoda była
idealna. Bezchmurne niebo i wysoka temperatura. Przepełniało mnie szczęście. Czułam
się spełniona. Może to zabrzmi śmiesznie ale tak się właśnie czułam. Mimo, że
byłam bardzo młoda miałam wszystko czego pragnęłam. Kochającą rodzinę i
wspaniałego chłopaka. Mogłam mieć wszystko.
Stałam przy kuchennym blacie w samej koszuli Neya.
Parzyłam kawę choć było już popołudnie. Cały dzień spędziłam z Neymarem w
łóżku. Nie musieliśmy nigdzie się śpieszyć. Była sobota. Mój ukochany miał
wolne od treningu więc mogliśmy w pełni oddać się przyjemności. Teraz będąc
jedynie w koszuli Brazylijczyka odtwarzałam w pamięci to co zdarzyło się
jeszcze kilka godzin temu. Otaczał mnie jego zapach. Na skórze czułam jego
dotyk. Moje usta były opuchnięte od niedawnych pocałunków. Chciałam znów poczuć
na sobie jego dotyk. Zasmakować jego pełnych warg. Badać mięśnie jego idealnie
wyrzeźbionego ciała.
Poczułam oplatające mnie od tyłu ramiona.
Uśmiechnęłam się szeroko i wtuliłam w mocne ciało mojego chłopaka. Poczułam
delikatne muśnięcie ust na moim ramieniu. I już po chwili jego ręce powędrowały
do guzików koszuli którą miałam na sobie. Zaśmiałam się i złapałam chłopaka za
ręce odwracając się w jego stronę.
- Hej…- wymruczałam zaplatając ramiona na jego
szyi.- dopiero co wyszliśmy z łóżka.
- Mnie to nie przeszkadza..- pochylił się aby
złożyć pocałunek na mojej szyi. Zagryzłam wargę i odchyliłam głowę pod wpływem
pieszczoty. Ręka Neymara chwyciła moje udo unosząc je i oplatając nim siebie. Moje
serce nagle przyśpieszyło a ciało przeszedł dreszcz. Czułam gorąco i serce biło
mi jak bym przebiegła maraton. Moje ciało budziło się do życia kiedy jego
dłonie wędrowały po moim ciele. Moje powieki opadały pod wpływem przyjemności.
W końcu jego wargi odnalazły moje usta. W moim ciele nagle obudziła się
namiętność. Zalała mnie fala namiętności. Dłonie Neymara wślizgnęły się pod
moją koszulkę i momentalnie prąd przeszył moje ciało. Delikatnie ujął moje
pośladki i uniósł mnie. Oplotłam go w pasie nogami i przylgnęłam do jego
twardego ciała. Jego usta żarłocznie pochłaniały moje a ciekawski język badał
bardzo dokładnie ich wnętrze. Nie wiem w którym momencie zostałam przygnieciona
przez umięśnione ciało piłkarza do ściany. Jego dłonie wędrowały po bokach mojego
ciała. Usta zaborczo całowały moje wargi nawet na moment nie zrywając naszego
połączenia. W pewnej chwili zamroczona przyjemnością usłyszałam gwizdnięcie.
- No patrzę ostro się tu zabawiacie…-usłyszałam
pełen podziwu głos Pique. Jęknęłam głośno i poczułam jak ręce Neymara zaciskają
się na moich pośladkach. Zagryzłam wargę i spojrzałam na mojego chłopaka. Jego
oczy wpatrzone były prosto w moje. W jego wzrok palił. Topił mnie od środka
sprawiając, że stawałam się zupełnie bezbronna i zdana na łaskę mojego
ukochanego. Popatrzyłam na niego psotnie i wysunęłam się z jego objęć
podchodząc do naszych gości i kolejno całując ich w policzek. _____________________________________NEYMAR______________________________________Byłem
wściekły na chłopaków. Zawsze zjawiali się w najmniej odpowiednim momencie. Tak
bardzo pragnąłem znaleźć się z Ritą sam na sam. Nie mogłem się nią nasycić.
Pragnąłem nie wypuszczać jej ze swoich objęć. Kiedy ujrzałem ją ubraną jedynie
w moją koszule moje wodze puściły. Jednak musiałem przywołać się do porządku i
przyjąć naszych gości.
- Czemu zawdzięczam taką wspaniałą wizytę?-
zapytałem nie mogąc powstrzymać sarkazmu.
- Odpowiedź jest jedna.- stwierdził tajemniczo
Gerard.
- Robimy imprezę!- wydarł się Pique. Ten pomysł
mi się podobał ale….
- Czekajcie.- powiedziałem starając się coś
sobie przypomnieć.- Dlaczego wszystkie imprezy odbywają się u mnie?-
popatrzyłem na nich znacząco.
- Bo…- zaczął Brazylijczyk.
- No…- jąkał się jego towarzysz. Przyglądałem
im się przez chwilę. Stali ze zwieszonymi głowami w identycznych pozach jak
jacyś bliźniacy. Klasnąłem w ręce i wyszczerzyłem się w szerokim uśmiechu.
- Dzwońcie po chłopaków!- powiedziawszy te
słowa odwróciłem się w stronę schodów prowadzących na górę i ruszyłem
poinformować o wszystkim kobietę mojego życia.
W całym domu huczała głośna muzyka. Siedziałem
na kanapie popijając piwo w otoczeniu piłkarzy, ich żon, kochanek i jeden Bóg
wie kogo jeszcze. Alkohol lał się strumieniami. Skąpo ubrane ciała migały mi
przed oczami. Jednak w mojej głowie był obraz tylko jednej kobiety. Moje oczy
niecierpliwie obserwowały schody które prowadziły do sypialni. Wtedy zauważyłem
na nich moją ukochaną. Jej piękne ciało okrywała sukienka, która bez wątpienia
eksponowała jej atuty. Ta kobieta powinna nosić na sobie tabliczkę głoszącą
„Uwaga niebezpieczeństwo” bo bez wątpienia zwiastowała kłopoty. Była jak
mieszanka wybuchowa. Z pozoru niewinna jednak w środku jej drobnego ciała
drzemała prawdziwa bestia. Kiedy była tylko ze mną wstępował w nią diabełek.
Była cholernie gorącą kobietą. Moją kobietą.
Siedziałem szczerząc się jak idiota. Nie
słyszałem i nie widziałem nic poza jej zgrabnym ciałem idealnie manewrującym
między gośćmi. Byłem zazdrosny o każdego z kim się witała. Widziałem jak moi
koledzy ściskają ją i prawią jej komplementy. Jak niemal rozbierają ją
wzrokiem. Moje wnętrze gotowało się ze złości na ich zachowanie. Jednak jakaś
część mnie była dumna. Byłem dumny z tego, że Rita jest moja. To moje usta
całowała każdego dnia, nie ich. To moje ciało oplatała nocą jak bluszcz. To
mnie kochała i to ja widziałem ją w taki sposób w jaki nikt już nigdy jej nie
zobaczy. Odkąd ją poznałem nie myślałem o innych kobietach. Nie liczyły się dla
mnie żadne jednonocne przygody ani romanse na boku. Miałem przy sobie wszystko
czego potrzebowałem. Miałem kobietę marzeń która nie widziała świata poza mną.
Byłem nią oczarowany. Była moja i nie miałem zamiaru tego zmieniać.
Dostrzegłem jak Rita zmierza w moją stronę.
Widziałem zazdrosne spojrzenia niektórych kobiet. Jednak jedna z nich była
zupełnym przeciwieństwem. Obok mnie na kolanach Pique siedziała jego piękna partnerka.
Ta kobieta nie miała w sobie cienia wrogości czy jakiejkolwiek zazdrości. Była
wspaniałą kobietą. Mimo to, że ją i Gerarda dzieliła dość duża różnica wieku to
zachowywali się jakby byli nastolatkami. Pique był jak wieczny dzieciak a ona
na pozór spokojna ale zwariowana jak mało kto. Poznali się na planie teledysku
i do dziś są nierozłączni. Podziwiałem ich za to, że mimo przeciwności losu oni
nawet nie pomyśleli o rozstaniu. Cieszyłem się, że mój przyjaciel był
szczęśliwy i że jego dziewczyna była tak wspaniałą kobietą.
Usłyszałem pisk który wyrwał mnie z zamyślenia.
Moje oczy przeczesywały pokój w poszukiwaniu jego źródła. Mój wzrok spoczął na
burzy blond loków i ich właścicielce wesoło podskakujących trzymając w
ramionach Ritę. Kolumbijka piszczała niczym małe dziecko i podskakiwała w rytm muzyki
razem z moją dziewczyną. Kręciłem głową śmiejąc się z ich entuzjazmu. Po
parunastu uściskach i wymianie uwag moja ukochana nareszcie podążała w moją
stronę. Uśmiechnąłem się szeroko i wciągnąłem na swoje kolana. Poczułem na
sobie jej rozkoszny ciężar i momentalnie zapragnąłem znaleźć się z nią w
sypialni. Sam na sam. Pocałowałem ją i podałem piwo które właśnie piłem.
Pokręciła jedynie głową i mocniej wtuliła się w moje ciało.
_______________________________________RITA________________________________________
Mój nastrój z minuty na minutę polepszał się
jeszcze bardziej. Poznawałam partnerki moich przyjaciół a u mojego boku wiernie
kroczyła Shakira dzielnie przedstawiając mi kolejne kobiety. Byłam szczęśliwa. Miałam
przy sobie przyjaciółkę która zarażała mnie swoim entuzjazmem. Nasi mężczyźni
zawzięcie o czymś dyskutując co chwila wybuchając śmiechem. Widziałam jak
dobrze się dogadują. Wszyscy tworzyli rodzinę. Nie było kogoś kto siedział obok
osamotniony. Nawet ci najbardziej wstydliwi w otoczeniu przyjaciół zmieniali
się w pełnych energii mężczyzn. Razem z Shaki siedziałyśmy w kuchni popijając nasze drinki kiedy
usłyszałam głośny huk.
Jak najszybciej zerwałam się z mojego krzesła i
pobiegłam w stronę źródła hałasu. Kiedy zobaczyłam malujący się tam obrazek moje
serce na moment stanęło w bezruchu. Mój brat trzymał za koszulkę Neymara
przyciskając go do ściany.
- Ty pieprzony dupku! Zaufałem Ci! Zgodziłem
się na to żebyście byli razem ale do cholery nie na to co robicie! Ona jest za
młoda! Jak mogłeś to zrobić co?! Pytam jak kurwa mogłeś to zrobić Ney!- moje
serce boleśnie się ścisnęło w potrzebie uwolnienia mojego chłopaka z rąk brata.
Cesc nic nie rozumiał. Nie miało dla niego znaczenia to, że byłam dorosła. Nie liczyło
się to, że kochaliśmy się. Liczyło się tylko to, że byłam jego cholerną młodszą
siostrzyczką i musiał mnie chronić przed wszystkim.
- Moja wina?!- Neymar wyrwał się z jego uścisku
prychając mu prosto w twarz.- Nie to nie moja wina. Twoja siostra jest dziwką. Dlatego
mi się oddała.- popatrzył na mojego brata wyzywającym wzrokiem- Też byś ją
chciał nie?- uśmiechnął się szyderczo.- Za późno. Jest moja.- Wyminął Cesca
trącając go ramieniem z uśmiechem. Lecz kiedy zobaczył mnie i moją minę przez
jego twarz przebiegło milion emocji w jednej sekundzie. Jednak nie zdążył się
odezwać. Mnie już tam nie było. Wybiegłam z domu nic nie widząc przez
rozmazujące mi obraz łzy. W oddali usłyszałam tylko odgłosy bójki. Ale już nic
mnie nie obchodziło…
_________________________________________________________________________________
Witam was wszystkich po tak długiej przerwie :*
Co mogę wam powiedzieć.. Chcę was bardzo
przeprosić za tak długą nieobecność ale ostatnio sporo się u mnie dzieje
niekoniecznie dobrego i jakoś nie miałam siły brać się za rozdział. Ale teraz
powracam pełną parą! Dziękuję wam wszystkim za to, że zostaliście ze mną. Za
komentarze pod ostatnią informacją. Za obserwacje i za głosowanie w ankiecie!
Nie macie pojęcia jak jest to dla mnie ważne i jak was kocham za to, że
jesteście :) Mam nadzieję, że nie zrezygnowaliście z czytania i nie
zwątpiliście we mnie :) Więc przepraszam was jeszcze raz i proszę o komentarze
wszystkich którzy przeczytają. Muszę wiedzieć czy jesteście ze mną :*
I dziękuję tym którzy dopiero niedawno znaleźli
bloga i chcę was serdecznie powitać :* mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do
końca :)
P.S. Mam coś dla was :D Kocham piosenki tego chłopaka za ich przesłanie i zawsze przy nich płaczę...może niektórzy z was go znają ale dla tych którzy jeszcze się z nim nie spotkali to obowiązkowa pozycja dla Cule :)
Przesłuchajcie proszę tą i resztę piosenek i dajcie znać jak wam się podoba :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)